Allah666 92 Report post Posted October 17, 2013 Zgnite gody W każdym zakamarku, pełno ich dookołaTo trupy - wyszły z grobów, wyszły bo coś je wołaTępa przegnita masa brnie przed siebieReszta gdzieś uprawia gody w wielkim gniewieNie ludzkie jęki - to głosy zza grobówGłosy o rozpoczęciu zgnitych godówJęki ponad cmentarzem się unosząZgnite członki ku górze się wznosząZgnite gody czas zacząć po trzykroć okupione bólemZ grobów kolejki równo ustawione jakby sznuremMartwa masa, jednak czuje zew kopulacjiMartwych godów, nie ludzkich wariacjiPowyginane ciała niechlujnie miłość uprawiająKolejne partie spragnionych zza grobów wracająŚwit końcem praktyk wynaturzonychNikt nie będzie wiedział o wszystkich onychW zapomnienie ujdzie, lecz po pełnym pełnym planety obrocieGromady trupów będą pieprzyć się przy cmentarnym płocie Podświadomie Wspominaćmyśleć,to zakazany owocPrawdę znać,jestem na tak...Nie? 1 Mrs_Misery reacted to this Share this post Link to post
Mrs_Misery 220 Report post Posted October 17, 2013 Podejrzewam, że masz w sobie jeszcze zarodki słów których nie potrafisz wykrzesać, określić uczuć, zgadłam? Share this post Link to post
Allah666 92 Report post Posted October 17, 2013 Zgadałbyś jeżeli zadałabyś to pytanie kilka lat temu gdy powstały te wiersze. Share this post Link to post
Blackia 117 Report post Posted November 4, 2013 A czemuz taki, dosc nietypowy temat akurat wybrales? Share this post Link to post
Allah666 92 Report post Posted December 5, 2013 Browar, wódka, absynt oraz marihuanaTakże zapewnienia; że impreza do ranaLudzi, sproszonych gości zeszły się tłumyW kieszeniach portfele a w portfelach gumyWszyscy jak jeden mąż zsiedli się społemMiejsca nikomu nie brakło za stołemWcześnie się zaczęło, polewają kielichyA stoły się gną bo od jedzenia pełne michyZabawa trwa, słownictwo jak w rynsztokuTowarzystwo pijane niczym w amokuLudzie się bawią nikt nie wie co los szykujeBawią się, nikt złych rzeczy nie oczekujeWten drzwi otwarły się z impetem wielkimWszedł twór i rzekł "Jam panem wszelkim"Wielki i postawny twór z innej planetySzkoda, że złe zamiary miał niestetySługów cała zgraja za jego plecamiKtóra rzecze zajmiemy się wami"Twór z nikąd wyciągnął broń, pierw spojrzał w podłogęNastępnie człekowi wycelował w głowęStrzelił, a mózg ścieka po ścianieW panikę wpadli panowie i panieReszta niczym lejąca się woda uciekałaUcieczka ich priorytetem, na nic innego uwagi nie zwracałaJa w kredensie schowałem się skrzętnieI obserwowałem jak ich wybijają doszczętniePrzerażony nad pojęcieWyczekiwałem kiedy skończy się przyjęcieW ten wyszedłem z swego ukryciaSala biała, teraz krwawego pokryciaTu czy tam leży czyjaś kończynaKrew rozsiana jak na łące koniczynaNiestety też tam byłemA co widziałem i posłyszałem w te wersy zamieściłem. Share this post Link to post